Za 4 dni minie 2 lata od nawrotu B.
Tylko dwa...
Niemożliwe, że tylko...
Całe wieki temu, przecież...
Tyle się wydarzyło...
Teraz.
Jesteśmy na prostej.
Doceniam brak walki o oddech.
Przecież znam i pamiętam jak walczy dziecko i walczę ja by tylko oddychać.
Wczoraj Angel robiła sobie kolację.
Przygotowałam leczo na które nie miała ochoty,
więc
sama zrobiła sobie kanapki z masłem i serem żółtym,
później na chwilkę do mikrofali - by serek się rozpuścił :)
Kiedy robiła kanapeczki
śpiewała i bujała się bioderkami.
Podśpiewywała, ze zaraz będzie jadła i oglądała baję,
śpiewała coś o Starszych Siostrach i Sąsiadce, z którą się bawią.
Zauważyłam Szczęście.
Zapytałam Angel: Jesteś teraz szczęśliwa?
Odśpiewała mi: TAK.
Przed chwilką przeczytałam moje wpisy z początku nawrotu B.
Przeczuwałam, że diagnoza nawrotu B. to nie jest jeszcze najciemniejszym miejscem.
Wiem I Znam ciemniejsze strony życia.
Było tak czarno, że traciłam nadzieję.
Na następny oddech, następny dzień.
I "nagle", po dwóch latach,
Angel stoi sobie w kuchni, robi dla siebie kanapeczki i śpiewa ze szczęścia.
Przecież to niemożliwe.
Ale jest.
Życie ma nieskończenie wiele możliwych barw.
W moim wydaniu nie jest czarno - białe.
Choć wtedy dużo łatwiej się je ocenia i klasyfikuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz