pomimo aury wietrzno - deszczowej
szłyśmy na logorytmikę.
Zrobiłyśmy sobie spacerek,
z dworca PKP na "naszą" Ciepłą.
Rozmawiałyśmy.
Ania pytała się o dzieci, które będą,
wymieniając imiona, a niekiedy i nazwiska
i komentując, że każde lubi...
i każde ma być zaproszone do jej domku :)
Kiedy zaczynałam prowadzić logorytmiki w Gabinecie
- moim marzeniem
westchnieniem do niebios -
było stworzenie miejsca takiego jak
n a s z e p o d w ó r k o
Zabawa, twórczość, sprawdzanie granic
ale serce to
PRZYJAŹNIE -
zakorzenienie w relacjach :)
Dziś usłyszałam to w głosie i słowach mojej Córki.
Wierzę, że przyjaźnie będą trwać,
że dzieciaki poznają się, spędzając ze sobą czas,
uczą się od siebie nawzajem i uczą się siebie,
tworzą i budują, gniewają się i godzą,
doświadczają, że pomimo, iż każde z nich wyjątkowe
są i też podobne do siebie.
Kiedy pół roku Ania zaczęła przychodzić na logorytmikę,
była "dziczką". Grzeczna, cicha dziewczynka.
Tak jakby czekała aż ktoś wyrazi zgodę na jej bycie w grupie.
Dziś ... potrafi być jak wodospad :)
Jest Anią,
moją Anią sprzed B.
Jest Tą, która daje i bierze
Tą, która wspiera i Tą, która potrzebuje korekty.
Jest szczęśliwa bo ma swoje podwórko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz