Mocno obolałe wróciłyśmy z chirurgii.
Długo czekałyśmy na operację, później długo czekałam na Angel.
Nie wpuścili mnie do sali obudzeń.
Jak już zobaczyła mnie
to załkała i łezki popłynęły.
Później czekałam, czekałam
aż w końcu powiedziałam,
że zamawiam karetkę i wracamy.
Potrzebuję wypisu, który jest zrobiony,
ale nie wiem gdzie lekarz go zostawił.
Znalazł się wypis, karetka bardzo szybko po nas przyjechała,
i po całym dniu,
wróciłyśmy do naszego pokoju
na Bujwida.
Uff
Jeszcze dwie godziny aktywności
i zasnęłyśmy na 12 godzin.
Pierwszy raz od długiego czasu
tyle godzin potrzebowałam na spanie.
Wyciągnęli niedziałający port
włożyli od strony szyi broviaca
pobrali wycinek z węzła chłonnego
i od poniedziałku
chemia
a ja od operacji mam koszmary
pierwszy sen z czwartku na piątek
wypadek: samochód ze śmigłowcem
nie uratowałam nikogo
a dziś: nie potrafiłam przenieść Angel po moście
zwisającym pomiędzy skałami
Oj.
Weekend do odpocznienia.
Dziś miałam zaplanowany cały dzień
ale domek i wypoczywanie w nim
to teraz coś n a j
Dziewczyny moje kochane i silne! Madziu nie patrz na te sny (czy mamy na nie wpływ?). Uśmieszki Wam posyłam :):):)
OdpowiedzUsuńAngel w końcu przejdzie sama po tym moście z Tobą za rękę. Do domu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby to było jak najszybciej i jak najmniejszym kosztem.
Dom to słowo to teraz dla Was siła. Przytulam
OdpowiedzUsuńBycia razem tam gdzie bezpiecznie i dobrze . I wszystkiego co może pomóc...
OdpowiedzUsuńWszystkiego "naj"... Magdaleno. pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńoj... dziękuju
OdpowiedzUsuń