czwartek, 20 czerwca 2013

nasze Himalaje

Dziś dopiero czwartek,
każdy z ostatnich dni był
mocno nasączony intensywnością.

Tydzień temu, w piątek,
Angel dostała zgodę na turnus logopedyczny.
Od 5 lat organizuję takie turnusy,
najpierw jako Mama Angel,
teraz jako terapeuta.
Zabieram Dziewczyny tak często jak to jest możliwe.
Angel je  u w i e l b i a :)

Mój szalony pomysł był właśnie taki,
zabrać ją choć na chwilkę,
by poczuła to w czym była
szczęśliwa
wśród innych dzieci, wśród Tych, którzy ją znają
i całym swoim sercem kibicują.

W piątek decyzja lekarza na TAK
 w niedzielę decyzja lekarza na NIE.
CRP wzrosło do ponad 50,
wyniki krwi spadkowe, wszystko do transfuzji.
Tylko, że ... pomiędzy tymi dwoma dniami
Angel już wiedziała że jedzie na turnus.

Myślałam, myślałam
słuchałam mego serca i głowy
tak różnie mi podpowiadały...
Powiedziałam lekarce, że jedziemy,
że w każdej chwili zorganizuję jej przewóz z powrotem do domku
lub do kliniki.
Dostała 6 jednostek płytek krwi,
krew i osocze.

I już w nocy Angel z CBA dojechały do nas :)
Myślałam, że ta Moja Dzielna Dziewczynka
wytrzyma dwa dni terapii indywidualnej i grupowej.
Poniedziałek super. Energia pełna u Angel.
Wieczorem gorączka.
Wtorek słabszy. Nadal gorączka.
W środę już transport do Kliniki
ale po dniu terapii.

Nie wiem
co by było
gdyby...
np. została w domku.

Crp powyżej 130
wczoraj w nocy osocze
jutro płytki krwi zamówione.

Antybiotyki we wlewie,
choć przez ostatnie 20 dni była na 3 różnych.

Czas pokaże.
Może też zdjęcia... To jeszcze chwilkę temu było niemożliwe dla mnie, tak szalone... że aż niemożliwe...
a jednak... Szczyt Niemożliwości zdobyty, co prawda ciało bardzo osłabione ale serce i psychika ...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz